• Roztocze wieś Gilów, pole rzepaku
  • Irkuck architekrura drewniana
  • Jezioro bajkał

Eger, Węgry, – wakacyjny maraton (cz 2.)

O kilku zabytkach Egeru, najlepszym pod upalnym słońcem winie i gonitwie za tym, co już się ma, ale się nie zauważyło :)

Dalsza część „maratonu”. Eger zwiedzaliśmy z całym dobytkiem na plecach i w dużym pośpiechu. Musieliśmy zdążyć na wieczorny pociąg do Serbii. Upał był podobno rekordowy  i dawał się już nieźle we znaki. Narzuciłam tępo, które zaczęło mnie pokonywać.

Udało się  zobaczyć kilka ważniejszych zabytków Egeru. Udało się również zjeść pyszne lody, przejść kilkoma ślicznymi uliczkami i zrobić trochę fotek 🙂

Nie udało się dostatecznie nacieszyć chwilą. Bieganie, aby zwiedzić jak najwięcej, stało się ważniejsze niż sama radość z poznawania. Niesamowite jak łatwo nie zauważyć tego, co już się ma. Mieliśmy podróż w nieznane, piękne nowe miejsce i przede wszystkim swoje towarzystwo!

Minaret

Wybudowany w 17 wieku, wieża wznosi się 40 metrów ku niebu. Ciekawostką jest to, że strzelisty dach minaretu zakończony jest krzyżem.

Zamek Egir vár

Zasłynął z bohaterskiej walki z Turkami. Został zniszczony przez wojska austriackie w 1702 roku. Obecnie zrekonstruowano go w większości, zachowały się jednak oryginalne kazamaty, pałac biskupi i fragmenty murów. Z zamku roztacza się piękna panorama miasta. Widać bazylikę, minaret, kilka innych wież kościelnych oraz ładnie komponujące się czerwone dachy domów.

Bazylika

W Egerze znajduje się druga jeśli chodzi o wielkość bazylika na Węgrzech. Wybudowana w 1836 r. na zamówienie biskupa Lászlo Pyrkera przez znanego architekta Józsefa Hilda. Bazylikę budowano 5 lat. Jest bardzo duża i głównie jej wielkość zrobiła na mnie wrażenie. Podobno warto posłuchać 19-wiecznych organów.

Eger, Dolina Szépasszony

Na koniec zostawiliśmy sobie piwniczki winne w dolinie Szépasszony, czyli Pięknej pani. Dolina cała wypełniona mniejszymi i większymi piwnicami. Niektóre mają przed wejściem ogródki gdzie można usiąść i napić się wina. Inne są po prostu piwnicami, w których zrobiono małe sklepiki. Bardziej podobały mi się te surowe, będące jedynie miejscem leżakowania wina. Nie było czasu żeby wybrzydzać, weszliśmy do jednej. Chcieliśmy napić się po kieliszku, ale nie było takiej możliwości. Można było jedynie spróbować po trochu kilku rodzajów wina, żeby potem kupić co najmniej litr. Pani nalała nam więc trzy buteleczki po wodzie 0.5l – białe, czerwone i różowe za 10 euro.  Nie wiem jak smakuje wino z innych piwniczek, ale piwniczce 30/A na pewno niczego nie brakuje.

To była ostatnia pozycja na liście zwiedzania, byliśmy tak wykończeni bieganiem z plecakami, że usiedliśmy na ławeczce na środku i zaczęliśmy żłopać wino z butelek. Ale co to było za wino… 🙂 Nie wiem czy okoliczności, czy klimat panujący w piwniczkach sprawiły, że młode wino z Eger pozostanie w mojej pamięci jako jedno z lepszych. Dla pewności muszę koniecznie przyjechać tu raz jeszcze i sprawdzić, czy aby na pewno mogło być aż tak dobre. Albo lepiej kilka razy, dla większej pewności. Trochę odetchnęliśmy i w bardzo dobrych nastrojach, podreptaliśmy na pociąg Do Nowego Sadu. Po drodze mijaliśmy pęczniejące w słońcu winogrona, których los jest od dawna przesądzony. Wokół miasta roztacza się widok na zielone pagórki, pocięte równo długimi pasmami winnic. Jest to pasmo gór Bukowych.

Czytaj również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *